środa, 27 grudnia 2017

[18] Święta zrobiła mi siostra









Magia Świąt... któż tego nie lubi?...Obolała, zniechęcona, słaba, załamana...łzy cisną się do oczu... nawet ciężko mi pisać... ale piszę. Może po trosze, by sobie ulżyć, a może po prostu jakaś kobieta jest w takiej sytuacji jak ja, ....może będzie - ech nie!!! A może piszę, także rozpędu, bo dzisiaj się czuję na tyle ok, by podzielić się z wami tym, co przezywa kobieta z rakiem walcząca...ech jak poetycko zabrzmiało. Wiem, że czyta mojego bloga kilka Walecznych - razem łatwiej. 
Święta przygotowała moja siostra, która sama lekko nie ma... stanęła na wysokości zadania. Było super. Ja resztkami sił, ze wsparciem męża przygotowałam tylko i aż ... barszczyk i śledzie w dwóch odsłonach... na więcej siły nie miałam. Wigilia...? Siedziałam przy stole chyba na zasadzie, bo wypada. Siedziałam, w raczej siedział mój duch. Osłabienie nie dawało za wygraną, ogólnie złe samopoczucie też, odruchów wymiotnych na zapachy... porażka. Czułam jakby stał niewidzialny mur pomiędzy mną i biesiadnikami. Męczyło mnie to, meczyli mnie wszyscy, ale starałam się i w sercu bardzo ok cieszyłam... To dla Ciebie Mamusiu... i dla mnie... zrobiła A. Zrobila dla wszystkich... Udało się. 
Resztkami sił dotrwałam do końca wieczerzy, a to w pozycji leżącej, a to znowu przy stole z gośćmi.  Prezenty... jak widziałam tą iskrę radości w oczkach wiecznie uśmiechniętego mojego ukochanego wnusia O. to  kurcze mogłam sama siebie zapytać "Chemioterapia? A co to?"
I tak oto cierpienie mieszało się z radością...a wszystko dzięki mojej siostrze A. Kocham Cię!!! Musimy trzymać się razem. Mamusia, by tego chciała... no i siedząc na fotelu, na korytarzu oddziału chemioterapii, szpitala w wielkim mieście..łzy płyną mi po policzku...ufffff