niedziela, 10 grudnia 2017

[12] Najbardziej boli nieznane









Najgorsza jest niepewność...a czas ucieka. Dzisiaj niedziela - jeszcze trzy dni i moja wielka niepewność zamieni się w...no właśnie...  w co? Jedne <głosy> w internecie mówią, że walka jest ciężka, inne, że jednak nie. Wszystkie wpisy łączy jedno... da się wytrzymać, przetrwać ... bo na końcu tej drogi jest to, co nas do tej walki popycha. Życie!
Zanim podjęłam decyzję o poddaniu się chemioterapii miałam to szczęście, że dane mi było porozmawiać, poradzić się wielu osób - lekarzy różnych specjalności, też onkologów, histopatologów, ludzi, którym nieobca jest ta walka. Miałam i mam szczęście, że tyle osób mnie wspiera, wierzy, że do końca pokonam Gada! Tyle osób prosi Pana Boga, by miał mnie w opiece. W takich właśnie chwilach, w takich właśnie zawirowaniach życia poznaję, kto tak naprawdę jest prawdziwym przyjacielem. Okazało się, że jest ich tak wielu... I tak szczerze, nie chciałabym komuś w taki sam sposób oddać tą przyjaźń. Owszem chciałabym oddać, ale w innych, na pewno mniej, smutnych okolicznościach, ale najbardziej chciałabym, by były to chwile radosne. Ufam, że takie właśnie będą.
A co robię teraz z pasażerem na gapę? Nic, absolutnie nic. Skupiam się nad przygotowaniem się do decydującej bitwy, jaką jest chemioterapia. Ale czy można się przygotować? Ech, nie wiem... próbuję. Zdrowo się odżywiam, piję to co podobno wspomaga leczenie, a nawet zabija komórki rakowe: piję różne miksturki z korzenia mniszka lekarskiego, jerba mate, do herbaty dodaję imbir, kurkumę, do dań przemycam czarnuszkę, ostropest plamisty. Pochlaniam soki z marchwi, buraka czerwonego, czerwonej kapusty, brokuła, selera, natki pietruszki, staram się spożywać jak najwięcej owocu granatu czy hurmy. Tylko czasami przeszkodą staje się cena owoców. Trzeba wybierać. I wybieram...
W poniedziałek byłam na wizycie u pani onkolog L. podpowiedziala, poradziła, przepisała leki... "Proszę dużo pić, nie dać się przeziębieniu, prowadzić aktywny tryb życia [...] będzie dobrze." Nie wiem czy to pocieszenie czy rzeczywiście tak bedzie. Staram się wierzyć, że tak będzie...
... ciało, a psychika?
Myślę, że z psychiką, na razie, nie jest źle. Wyciszenie z jednej strony...z drugiej ciągły ruch...to chyba pomaga. Nie jest źle, bo jest Ktoś, Wielki Ktos, tak tak... Maryja, Pan Jezus... Tak, ta sfera to 90% mojego spokoju. Póki co na razie tak jest i myślę, że tak będzie ciągle. Może to tylko moja taka obrona, zasłona dymna... Nieważne! Ważne jak jest.
Nastawiam się, że będzie dobrze, bo musi tak być. Nastawiam się, że skutki uboczne mnie nie dotkną, przecież nie każdego dotykają.
Czy się boję? ...chyba tak. Bardzo się boję, boję się niewiedzy,  tego co tak naprawdę mnie czeka (każdy reaguje inaczej), boję się widoku cierpienia...
Musi być dobrze!!!