poniedziałek, 16 października 2017

[1] Tak to się zaczęło…












Dzisiaj jest 16.10.2017… Szczęśliwa rodzina.. kochający i kochany mąż, cudowne córki najpiękniejszy i najmądrzejszy wnuk… i bach! Jak grom z jasnego nieba…to nie tak miało być!!! Złośliwy rak jajnika! Skąd się wziął? Dlaczego ja? Dopiero co odeszła mama… nie miałam kim się już opiekować. Smutek i żal. Dlaczego?
Zapytacie czemu zaniedbałam, tak ważne sprawy kobiece… Nie, nie zaniedbałam – trafiałam do lekarzy, którzy albo nie widzieli guza (6cm) i innych nieprawidłowości albo leczyli tabletkami. Był i „mistrz” chcący mnie zaopatrzyć we wkładkę…za 1500zł. Fajnie, nie? Absolutnie!!! Nie zgodziłam się! I tak rok od października 2016 „ulokowałam” niemałe pieniądze w 3 ginekologów i 2 radiologów. Zapytacie, czy nic mnie nie bolało? Owszem bolało i to też mówiłam w czasie wizyt, ale…. cisza. Byłam nawet u gastrologa – z jego strony wszystko było ok!
Jak się okazało ginekologicznie nie było OK!
A jak było?