niedziela, 26 sierpnia 2018

[30] Czy coś się zmieniło?









... długo nie pisałam... bo mi się nie chciało?, bo bolały dłonie?, bo się leczyłam? Każdy powód jest dobry :) Fakt faktem, wszystko po trosze... ale wracam do normalności.
Efekt skarpetki i rękawiczki dalej się utrzymuje. Są dni, że śmiało mogę powiedzieć, że boli bardziej aniżeli wcześniej, ale się nie poddaję. Kolejne wizyty u pani neurolog niewiele przyniosły poprawy, co wcale nie znaczy, że za jakiś czas lepiej nie będzie, a nawet ustąpią te objawy. Lekarze mówią... potrzeba czasu, chemioterapia była bardzo agresywna, jest pani bardzo osłabiona... mówią, że są pacjenci, którzy borykają się i trzy lata z tym skutkiem ubocznym leczenia. Och... oby nie, bo kiedyś sobie poobcinam  "końcówki", jak w... się na ten ból, pieczenie, szczypanie, drętwienie. Często, ciągle mam wrażenie, że stopy mam zimne jak lód,a w rzeczywistości ich ciepłota jest ok. Wrażenie jest tak silne i tak denerwujące, że chce mi się czasami płakać, bo wydaje mi się, że zaraz mi poodpadają stopy same z tego "zamarznięcia" i wcale wytłumaczenie w głowie, że to tylko odczucie ... nie pomaga. 
Ciągłe dopisywanie leków, na szczęście zastrzyki się skończyły. Dwie serie Nivalinu... niewiele pomogły. Teraz Liponexin, Lyrica, Nilogrin i Depratal.... może pomogą. Hehe mojej kieszeni na pewno :)
Ogólnie, gdyby nie ten ból stóp i dłoni, czuję się dobrze. Chociaż ostatnio bardzo szybko się męczę... mam nadzieję, że to nie ponowny spadek odporności i hemoglobiny. Okaże się 10 września... badania.
Nowością jest to, że wracam do pracy. Tak, chcę wrócić. A jak będzie? Zobaczymy. Wierzę, że będzie dobrze. Najbardziej obawiam się porannego wstawania, tego silnego bólu...ech. 
Głowa do góry. Jakoś to będzie.
Tak naprawdę, cieszę się każdym dniem, bo licho co wie, co przyniesie przyszłość. 
Wiem, że blog mój czytają dziewczyny po chemioterapii...piszecie na skrzynkę, szukacie wsparcia i otuchy. Nie ma się co oszukiwać - boli, skutki uboczne też dokuczają, czasami przychodzi zwątpienie, ale zobaczcie... to wszystko jest niczym, kiedy można pogadać z mężem, córkami, wnuka wycałować, spotkać się z koleżankami, wrócić do pracy...Wiem, wiem...łatwo mówić, doradzać, pocieszać...Ale kiedyś ja byłam na Waszym miejscu, walczyłam, płakałam, załamywałam się..
Walczcie kochane zawsze, bo mamy dla kogo żyć. I tak naprawdę nie wiem, co przyniesie jutro...
Ale co tam... Dzisiaj jadę do wnusia, który dzięki Bogu już wychodzi z poważnego zapalenia płuc, lezy w szpitalu. Jak patrzę na Niego, jaki jest dzielny ( no kurcze nie płacze), gdy po raz kolejny zmieniają mu wenflon... myślę sobie KOBIETO bierz z niego przykład. Zawsze uśmiechnięty, wesoły, rozbrykany... Co tam moje stopy i ręce, dziwne, ale wtedy ból przechodzi. 
Wiem, że to ustąpi i wierzę, że nowy "kwiatuszek" się nie pojawi.