środa, 3 stycznia 2018

(22) Przyszło... załamanie










3 stycznia...na samą myśl nie lubię tego dnia.... Rozpoczynam drugi kurs chemioterapii...Do szpitala przyjechałam z rana. Szybko przyjęłam się na odział... Ale co przeżyłam to moje...Pani pielęgniarka pięknie założyła wkucie w port, pięknie pobrała krew na badania...te były dobre hehe potas był za wysoki. I na ty skończyło się moje zadowolenie z portu... Coś nie działało, zatem zmiana skucia.... Też nie działało!!! Załamałam się, płacz, nerwy.... Zdecydowałam... Odpuszczam sobie tą cholerną chemię. Telefon do męża...przyjeżdżaj po mnie. Zawalił mi się świat - port nie działa, obolałe zapaleniem żyły. Brakło słów, brakło lez, a i głos zaczął odmawiać posłuszeństwa...Jednak pani doktor i druga pielęgniarka nie dawały za wygraną...walczyły o mnie... Jest pani młoda!!! Da pani radę!!! Spróbujmy raz jeszcze założyć wkucie... Poddałam się. Ok. Zakładamy i.... Udało się. Boże... dziękuję... Pielęgniarka powiedziała...Matka Boska jest za tym, by przyjęła pani chemię...
Podano mi  chemię, długo nie czekałam na efekty... Mulenie i wymioty.... Dobrze,zdobyła siostra i mąż...pomogli mi... Obkwiecilam i salę i korzytarz i..... Ulżyło.
Już mam podamy cały dniowy bep. Na razie jest ok. Mam nadzieję, że opieka Matki Bożej działa i zadziałają środki osłonowe.
Ech, jutro kolejna seria...

(21) ...2017/2018







Sylwester i Nowy Rok... rodzinnie.
Ja? W skali 1-10... 3. Samopoczucie okropne. Chemia nie odpuszczała- trzymała mnie w swoich szponach, chociaż rodzina starała się dbać o mój nastrój, zagadywała ...
Wszystkiego najlepszego tym, którzy czytają i tym, którzy nie czytają... ale przede wszystkim zdrowia!!!