Trzeci kurs pokazał mi kolejne swoje oblicze, jakże okropne.... Nie,nie nie skarżę się, ale mógł mi nieco odpuścić. Po pięciu dniach pobytu w szpitalu wróciłam do domu i... Od niedzieli do środy nie rozstawałam się z widereczkiem, już się nawet z nim zaprzyjaźniać zaczęłam hehe ( łatwo mi mówić jak to już przeszłość). Oczywiście by się nie odwodnić, a i tak się odwodniłam, podłączane miałam kroplówki. Sił jednak nie było, ogólne osłabienie męczyło, odnosiłam wrażenie, że boli mnie wszystko nawet włosy, których już nie miałam.
Dotrwałam do środy. W środę wyjazd na jeden dzień do szpitala, na dolewkę z bleomycyny. Resztkami sił doczłapałam na odział. Pobieranie krwi i pielęgniarki od razu mnie na leżankę i pod kroplówkę. Czekanie na wyniki. Hm... Te okazały się być słabe, po prostu się rozjechały i pani doktor zaproponowała zakończenie terapii ( w sumie zostały mi tylko dwie dolewki), ale sama decyzji podjąć nie może, musi zadecydować konsylium, kazała mi przyjechac w czwartek. No to przyjechałam w czwartek i wiadomość : pani A. kończymy terapię... Jakże piękna była to informacja. Że szczęścia rozpłakałam się! Jak małe dziecko się cieszyłam.
...cios, zresztą kolejny już, przyszedł z drugiej strony. To jednak nie koniec mojej walki. Bardzo spadła mi hemoglobina...7.7. Pani doktor, cały dzień nieobecna, przyszła po południu, ja w tym czasie się nawadniałam, z informacją... "Ma pani poniżej granicy hemoglobinę, proszę jutro z rana przyjechać, powtórzymy badania. Jeżeli zacznie rosnąć to ok, jeżeli nie musimy pani podać krew". Opadły mi skrzydelka.
Cóż miałam robić? Pojawiłam się w piątek w szpitalu i od początku... Badania, nawadnianie... Hemoglobina spadła... 7.2. Zostałam w szpitalu. Dodatkowo zmagałam się z zapaleniem jamy ustnej i przełyku...ech...
Dostałam dwie jednostki krwi, zrobiło się lepiej...
Piszę ze szpitalnego łóżka...JEST LEPIEJ. Pierwszy dzień po tylu dniach męki, osłabienia ( bywało, że słabłam) mogę powiedzieć, że czuję się jako tako. Oby tak dalej.