piątek, 26 stycznia 2018

(23) Drugi kurs chemioterapii... sponiewierał mnie porządnie




Hm... na początku bloga, czy gdzieś tam w środku napisałam, że będę codziennie opisywać moją walkę z pasażerem na gapę... och jakże byłam naiwna, że dam radę... niestety nie dałam. Było naprawdę ciężko, a jak ciężko to wie rodzina.
Po pięciu dniach w szpitalu i codziennym podawaniu chemii wróciłam do domu. Początkowo nawet nie było źle. Początkowo = 2-3 godziny, ale po tym czasie się zaczęło. Przyszly wymioty, bezsilność, rwany sen, ale wspólnie daliśmy radę- ja i moi ukochani najbliżsi.
Następne dwa dni okazały się beznadziejne...zarzio czyli zastrzyki na pobudzenie szpiku. Koszmar! Ból kości i mięśni, ból głowy. Oczywiście odwodnienie też swoje robiło, jednak kroplówki przyjmowane w domu nieco mnie wzmacniały.
Kolejne środy to dolewki bleomycyny. Każda dolewka mnie osłabiała. 
Skutki uboczne? Ech o ciśnieniu, osłabieniu, wymiotach i tych, o których wcześniej pisałam nie będę wspominała... pojawił się nowy, jakże dokuczliwy. Spadająca odporność i wyjałowienie organizmu zrobiło swoje, a mianowicie angina i owrzodzenie jamy ustnej i przełyku. KOSZMAR. Nic zjeść, nic wypić, a jeśli już to każdy łyk... ból i wrażenie jakby swiatlo przełyku mi się bardzo zwęzilo.  No i cóż? Zastrzyki, płukanie czym się dało i o czym się dowiedziałam, a więc roztwór sody, fuminal, ziółka... Bardzo wolno przechodziło, ale przeszło.
Na kolejny i mam nadzieję, ostatni kurs, przyjechałam w hm...średniej formie. A jak będzie...
Nadmienię jeszcze, że po badania przed podaniem drugiego wlewu wyniki były dla mnie, Boże kochany, złe. I przyszło załamanie... Nie wiadomo skąd bardzo wzrosły markery...
Pani doktor uspokajała, ze tak w czasie przyjmowania chemii może się zdarzyć. Miałam nadzieję, że to jednorazowy wyskok, ale gdzieś z tyłu głowy pozostawała niepewność, strach, przerażenie.
Och, następne badania, przed 3 kursem.... poprawiło się. Pani doktor wyszła do mnie z gabinetu z tak wielkim uśmiechem, że chyba uśmiech miała dookoła głowy... Dzięki Ci Boże.
Rozpoczęłam 3 kursem chemioterapii... Trzymajcie kciuki, by był lepszy od drugiego.