piątek, 27 października 2017

[6] …a 10% to zmiana złośliwa











No właśnie te nieszczęsne 10% i jak się okazało ja załapałam się do tej „10″. Szok, załamania, płacz… ech tego nie da się opisać.
Na chwilę zatrzymam się przy rodzinie… początek, chyba nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co się dzieje. Mąż zwykle wesoły stał się totalnym mrukiem zamkniętym w sobie, mało się odzywał i odnosiłam wrażenie, że obwiniał mnie o to , że zachorowałam… jakże się myliłam. Chyba w takiej sytuacji wali się świat, walą się plany, przeraża przyszłość, siły gdzieś uciekają… Potrzebowaliśmy oboje szczerej rozmowy RAK TO NIE KONIEC – to początek też pięknego życia, bo życia z miłością, oddaniem, troską… trzeba zwolnić, żyć wolniej! Ale żyć i cieszyć się tym życiem, bo po trudnych dniach, po wielu bitwach…muszę wygrać wojnę z trudnym przeciwnikiem, a na pewno nadejdą piękne dni. Moje córki – troszkę je chroniłam- niedopowiedzeniami, dozowaniem informacji, uśmiechem, planowaniem… Ale wiem też, że głupie nie są i wiedzą co znaczy choroba nowotworowa, już się z tym tematem zetknęły. A i N żyją pięknie, radośnie, kochają się i właśnie to dodaje mi sił i wiary! Nie sposób nie wspomnieć o A- małym skarbie, bez którego w domu byłoby pusto, cicho i przerażający panowałby porządek. Mój ukochany wnusio…mam dla kogo żyć! Nie poddam się! Dalsza rodzina…wspomnę o siostrze A. Dużo jej zasługi w tym, że jestem w tym miejscu, w którym jestem. A jestem w tej mojej walce daleko. Tak szczerze ona daje mi dużo siły i odwagi, ona dozuje mi informacje z oddziału, wynikach badań (bo tam pracuje kuzynka jej męża)… chroni mnie? A przecież jest młodsza ode mnie o całe 3 lata. Dobrze, że jesteś… Brat…jak to brat, jak to facet – zupełnie inaczej myśli, inaczej odbiera wiele spraw. Też pomaga podrzucając mi to i owo. J, jego żona – dziękuję za WINKO GIDELSKIE – wiem, że pomoże.
Wracam do tych 10%…Oczywiście o tym powiedziała mi moja siostra, tak patrząc wstecz… kilka dni z mężem moim przygotowywali mnie do tego by powiedzieć „złośliwy rak jajnika”… Konsylium… pojechałam z nimi…decyzja: kolejna operacja… W sumie zagmatwana sprawa z tym rakiem… nietypowy, trudny do wykrycia i tylko w 10% złośliwy, ale jak bardzo złośliwy…to pokaże kolejna operacja, a właściwie wynik histopatologiczny.
24 październik, dzień przed operacją, wywiad, badania…pomimo wiedzy o raku byłam spokojna. Poprosiłam o tą samą panią anestezjolog…dla mojego bezpieczeństwa zmieniła metodę znieczulenia. By uniknąć kłopotów z intubacją, zaproponowała znieczulenie w kręgosłup. "Ok. Ufam pani".